Kasztanowiec należy do rodziny mydleńcowatych i wszystko jasne...
Kiedyś natknęłam się na informację, że nawet Wikingowie wykorzystywali
owoce kasztanowca i inne naturalne źródła saponin do prania oraz higieny
osobistej. Nie wiem ile jest w tym prawdy (Kasztanowiec podobno
pochodzi z Bałkanów, w Polsce rośnie chyba od XVI wieku, ale zapewne
dla Wikingów żadna odległość nie była problemem ;) )
W owocach
kasztanowca znajdują się saponiny. Są one naturalnymi substancjami
pieniącymi się, usuwającymi napięcie powierzchniowe wody. Saponiny
zawarte w owocach kasztanowca - escyna, mają zastosowanie nie tylko
kosmetyczne, ale również lecznicze. Zapobiegają wysuszaniu się skóry,
powstawaniu pajączków, pomagają wzmocnić naczynia krwionośne. Dzięki tym
właściwościom kosmetyki wytwarzane z owoców kasztanowca nadają się
nawet do cery naczynkowej oraz są polecane osobom cierpiącym z powodu
żylaków lub egzemy. Kosmetyki z owoców kasztanowca poprawiają wygląd
skóry oraz ujędrniają ją.
Jestem w takcie eksperymentowania, może
uda mi się zrobić domowy krem do rąk z dodatkiem kasztanów. Jednak z tym
należy bardzo uważać, ponieważ saponiny po dostaniu się do przewodu
pokarmowego, mogą powodować nudności, wymioty, biegunkę (oczywiście przy
dużych ilościach, małe ilości saponin czasami są używane podczas
odchudzania - przykładowo napar z gwiazdnicy, ale o tym innym razem ;)
).
Po użyciu płynu/pasty, należy dokładnie spłukać umyte naczynia,
najlepiej ciepłą lub gorącą wodą, aby nie zafundować domownikom "kuracji
oczyszczającej", delikatnie zwanej biegaczką.
Podczas używania płynu
z kasztanów do prania białych ubrań, warto dodać choć odrobinę sody,
aby nie szarzały. Do prania można używać także całych lub pokrojonych
kasztanów, umieszczonych w woreczku, nawet surowych.
W celu mycia rąk, można łączyć płyn z "kisielem" z siemienia lnianego.
Płynu
z kasztanów można użyć również, jako płynu do kąpieli. Warto dodać
odrobinę ulubionego olejku eterycznego (lub mieszanki kilku olejków).
Taki
płyn niestety ma bardzo krótką trwałość, z tego powodu porcję
przygotowuję według potrzeb, najlepiej na max 2 dni przechowuję go w
lodówce, dopóki nie zacznie fermentować.
Kasztany do produkcji tych
środków i kosmetyków nie muszą być świeże. Nie mogą być spleśniałe.
Wysuszone kasztany wystarczy obrać i przez noc moczyć w zimnej wodzie,
następnie przygotować kosmetyki wg opisów, które można znaleźć tu:
http://kinazakinaza.blogspot.com/2016/10/srodki-czyszczace-i-piorace-z-kasztanow.html
Mydła kasztanowe nie są trwałe, jednak gotową masę
można także wysuszyć, a w trakcie suszenia, rozetrzeć na proszek.
Nadaje się on do przygotowania maseczki: po zmieszaniu z odrobiną
gorącej wody, olejku eterycznego, witaminy E. Można przygotować z niego
peeling, wystarczy dodać gorącą wodę i pastą delikatnie pocierać skórę.
Natomiast do skóry zrogowaciałej można użyć pasty wymieszanej z
odrobiną maku lub kaszy jaglanej. Proszku można również używać do
szorowania zabrudzeń wielu powierzchni, armatury, mycia rąk po silnym
zabrudzeniu oraz zapierania plam na ubraniach (nie jest porównywalny z
odplamiaczami, ale niektórym - świeżym plamom daje radę).
Podobno
preparaty z kasztanów świetnie nadają się do mycia włosów. Jestem na
etapie poszukiwań składnika, który zagwarantowałby, że po takiej
pielęgnacji na pewno uda mi się je rozczesać. Póki co wiem jedynie, że
mogą pomóc w pielęgnacji niezbyt długich włosów (lub nie tak łatwo
plączących się, jak moje).
Podczas gotowania kasztany pachną
podobnie do ziemniaków. Należy dopilnować, aby nikt nie kosztował
kasztanów na żadnym z etapów produkcji.
Nie kroję kasztanów na desce do krojenia produktów spożywczych, a noże dokładnie myję.
Liści kasztanowca również można użyć do mycia. Wystarczy zgnieść je na papkę i zmieszać z odrobiną wody.
Badylka na fb: https://www.facebook.com/Badylka-659000137576920/?fref=ts